środa, 12 grudnia 2012

Rozdział drugi.


Wiedziałam, że te drzwi lotniska zmienią moją przyszłość. Teraz jestem zwyczajną dziewczyną z małego miasteczka, które nawet nie znajduje się na mapie, a gdy przekroczę te drzwi, to coś w moim życiu się zmieni. Pytanie tylko czy na lepsze?
Wzięłam głęboki wdech, policzyłam do dziesięciu i wyszłam na zewnątrz. Wieczór- w moim miasteczku pewnie było by cicho, może jedynie odgłos szczekającego gdzieś psa, ale nie tu. Zamęt panujący na lotnisku był zupełnym przeciwieństwem moich przyzwyczajeń. Lekka mżawka, która mnie orzeźwiała, spadała z ciemnego mrocznego nieba, na którym widniał piękny, duży księżyc. Wpatrywałam się w niego przez pewien czas, układając co chwile to inne scenariusze mojego „nowego” życia. Zanim się zorientowałam, lunę zasłoniły chmury. Potrząsnęłam delikatnie głową i moje spojrzenie padło na taksówkę.
-Dobry wieczór- przywitałam taksówkarza z pogodnym uśmiechem. Gruby facet z papierosem w ręku tylko zmierzył mnie wzrokiem. Usłyszałam warkot silnika. Żółta taksówka z trudem odpaliła a facet popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. Nic nie mówiąc wsiadłam do środka i podałam mu adres. Wyrzucił swojego papierosa przez okno i ruszyliśmy. Chciałam podziwiać widoki za oknem, miasto nocą wygląda pięknie, lecz niestety nie mogłam, bo szyby taksówki były brudne od ulicznego smogu. Pozostało mi więc siedzieć i czekać na dotarcie do celu. Myślałam o tym jak będzie wyglądać moje mieszkanie, jak poradzę sobie w nowej szkole, co będzie dalej... Zanim się zorientowałam taksówka stanęła a gruby facet zażądał zapłaty. Postanowiłam umilić mu pracę i dołożyłam napiwek, myśląc, że pomoże mi wyłożyć bagaże z auta. Jak bardzo się myliłam, mężczyzna nawet nie raczył się ruszyć. Nieco zła zaczęłam wyjmować walizki i z trzaskiem zamknęłam klapę nie mówiąc nawet „dziękuję”. Patrzyłam jak światełka żółtej taksówki się oddalają. Stałam tak przez dłuższą chwilę wpatrując się w punkt zniknięcia samochodu. Na ulicy było cicho i ciemno, gdzieniegdzie widniały lampy oświetleniowe, ale po za tym nic. Trochę mnie to przerażało, w końcu miałam tu mieszkać, a no właśnie, odwróciłam się na pięcie i zmierzyłam wzrokiem wielki, beżowy blok. 
Patrzyłam tak na duży budynek stojący przede mną. Gdzieniegdzie widniały zaświecone lampy w oknach. Wyostrzyłam wzrok, w jednym z nich zobaczyłam wysoką, czarną kobietę, wyglądającą zupełnie jak moja mama, siedzącą obok małej dziewczynki. Małolata, o blond włoskach coś notowała. Obserwowałam uważnie co dzieje się w oknie. Nagle zobaczyłam, jak czarna kobieta przytula małą dziewczynkę a ta zaś wtula się w ramiona swojej mamy. Moje oczy się zaszkliły. W tej chwili chciałam aby ten gruby facet przyjechał tutaj taksówką i odwiózł mnie na lotnisko. "Co ja robię? Przecież moje miejsce jest w domu!"- wypominałam sobie w myślach. Tęsknota w moim sercu zwiększała się z każdą chwilą. "Mamo, chcę cię teraz tak mocno przytulić"- pomyślałam i po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Nagle usłyszałam hałas gdzieś koło mnie. Spojrzałam w kierunku dobiegającego łomotu i zobaczyłam chłopaka, który poprawiał moją, o mało co, nie przewróconą walizkę.
-Przepraszam. To pewnie dlatego, że tak się śpieszę.
Zamilknął na chwilkę. Nawet nie dał mi dojść do słowa. Nie widziałam jego twarzy, nie widziałam nic.
-Nie wiesz może jak mogę trafić pod ten adres?- zapytał. Wydawał się być jakiś spięty. Podał mi  małe zawiniątko. Na zmiętej karce był napisany koślawymi literami jakiś adres.
-Wybacz, ale nie wiem. Jestem tu nowa i jeszcze się nie orientuję.
Zrezygnowany chłopak, wziął ode mnie karteczkę. Popatrzył na moje walizki. 
-To może ja ci pomogę?- zapytał.
Rozważałam nad tym przez dobrą chwilę. Z jednej strony, przecież w ogóle go nie znam, nie wiem nawet jak ma na imię, praktycznie nie wiem o nim nic, ale z drugiej sama sobie nie poradzę z tymi bagażami.
-To jak idziemy?- zapytał chłopak, z walizkami w rękach.
-Daj pomogę ci- zaoferowałam się, ale chłopak tylko pokręcił głową. 
-Prowadź- powiedział z uśmiechem. 
Wchodząc na klatkę schodową przytrzymałam mu drzwi, aby szedł pierwszy, ale nie, on był dżentelmenem
- Panie przodem- powiedział. 
Uśmiechnęłam się do niego ale pewnie i tak tego nie zauważał przez mrok panujący na podwórku. Błądziłam rekom w mroku, szukając włącznika światła."No gdzie jesteś"- myślałam. Chłopak stojący za mną na pewno się niecierpliwił, wywnioskowałam to z tego, że postawił walizki, podszedł do mnie, nagle "pstryk" i wszystko było widać. Odwróciłam głowę w jego stronę i wtedy zobaczyłam jego piękne czekoladowe oczy, obserwujące mnie. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Nigdy nie sądziłam, że ktoś zrobi na mnie takie wrażenie. Jego oliwkowa cera idealnie komponowała z roztrzepanymi, czarnymi włosami opadającymi mu na twarz. Malinowe usta, ułożone w pół uśmiechu, zdawały się coś mówić i w końcu te piękne, czekoladowe oczy, otoczone długimi czarnymi rzęsami. Zdawało mi się, że w jego oczach tańczą malutkie iskierki dodające jemu i jego oczom jeszcze więcej urody.
Czerwona koszula, w którą był ubrany, opinała jego idealnie wyrzeźbione ciało. Był męski a zarazem tak pociągający.
-AAAA!!! ZAYN MALIK!!!- usłyszałam pisk jakiejś dziewczyny za plecami. Chłopak popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.- Mogę prosić o autograf?-zapytała piszcząca. 
-Jasne- powiedział mulat, podszedł do dziewczyny i podpisał jakiś papierek a następnie zrobił z nią zdjęcie. Patrzyłam na tą sytuację z otępieniem, nie wiedziałam o co chodzi. Kim jest ten chłopak? I skąd wzięła się tu ta dziewczyna? "Może tu miesza"- przebiegło mi przez myśl. Przysłuchując się im rozmowie, może było tylko słyszeć "Kocham cię, kocham cię.." z ust tej dziewczyny. 
Panna zanim wyszła, zmierzyła mnie wzrokiem. Nie miałam pojęcie co jest grane. 
-Przepraszam cię za nią- powiedział chłopak, gdy ta piszczałka opuściła hol. 
-Nic się nie stało. Więc jesteś Zayn, tak?
-Tak. Czasem nie chciałbym nim być-westchnął. 
-Dlaczego?-zapytałam zaciekawiona. 
-Z powodu takich fanek jak ta przed chwilą. Człowiek nie może wyjść spokojnie na ulicę, wszędzie ich pełno. Ale gdyby nie one to nie byłoby One Direction- odpowiedział. 
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć, może dlatego, że nie miałam pojęcia o czym on mówił. Co to One Direction? I kim jest Zayn? Zakłopotana opuściłam wzrok. Niezręczna cisza strasznie mi się dłużyła, choć pewnie minęła zaledwie minuta. Chłopak chyba wyczuł moje zmieszanie.
-To które to twoje mieszkanie?- przerwał ciszę. 
Rozglądnęłam się za numerkiem 13. Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich cyferek nie spostrzegłam go.
-Chyba na drugim pietrze...- wydukałam. 
 Zanim się zorientowałam wychodził już po schodach. Podbiegłam, zeby dotrzymać mu tępa, ale było to trudne, bardzo szybko chodził. 
-No, proszę- powiedział stawiając bagaże przed drzwiami wyjściowymi do mojego mieszkania. 
-Dzięki - powiedziałam.
Chłopak tylko uśmiechnął się łobuzersko.
-Tooo... ja się już będę się zbierał.
Nie wiem dlaczego, ale po tych słowach posmutniałam. Jakaś część mnie chciała poznać tego czarnego, chłopaka stojącego przede mną.
-Cześć- powiedział i poszedł. 
Słyszałam jego kroki na korytarzu i jakby na chwilę się zatrzymał, po czym szybko ruszył. Pomyślałam, że jest miły i nawet w moim typie.


Proszę jest drugi. I jak? Może być? Przyznam, że mi się nawet podoba ale mógłby być lepszy :) komentujcie to bardzo motywujące! :) buźka i do następnego♥ xx

4 komentarze:

  1. ciekawe początki czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny,czekam na nn.Już kocham to opowiadanie<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam, czekam, czekam!:D
    Super, podoba mi się sposób w jaki piszesz, taki lekki swobodny:D
    Masz dar dziewczyno!:*
    Super akcja powoli się rozwija no i Zayn:) Ciachoooo;)
    Widze, że już coś iskrzy..:)
    Zobaczymy jak to się dalej potoczy;)
    WSPANIAŁY ROZDZIAŁ, WSPANIAŁY BLOG, WSPANIAŁA TY:*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne.. zapraszam http://nowe-zycie-z-one-direction.blogspot

    OdpowiedzUsuń